Lata mijają, a my wciąż na tych samych falach…
Z Mileną spędziłyśmy 10 lat w tej samej szkolnej ławce. Mamy ogromny wspólny plecak wspomnień, które wracają jak zlewny deszcz, kiedy się spotykamy.
W naszych dzieciach widzę nas sprzed lat. Te same gesty, oczy, sposób bycia, mówienia… W dzieciach można się przejrzeć jak w lustrze. Zobaczyć własne ułomności, cechy, które nie zawsze nam pasowały, dlatego udawaliśmy, że ich nie ma. A tu masz babo placek. W potomkach jak na dłoni wracają.
I wypadałoby się z nimi rozprawić. Walczyć? Zaakceptować? Wybór jest prosty. Powtarzając za Markiem Aureliuszem: “Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego.”
Dystans. Tylko dystans może nas uratować od nadmierności. Uchronić przed wewnętrznym krytykiem, perfekcjonistą i wszystkimi zgubnymi powinnościami. Kluczem okazuje się znalezienie równowagi pomiędzy tym, czego sami potrzebujemy, a tym, czego się od nas oczekuje.
A tymczasem zapraszam Was na ciepłą rodzinną sesję lifestyle, pełną uśmiechu i szaleństwa. Nie brakuje fotografii z cyklu: “Ciociaaa, a ja mam taki pomysł!”

